środa, 26 listopada 2014

ciastka

W nocy wzięłam po raz pierwszy od lat tabletkę nasenną – było pół do trzeciej; w efekcie właśnie piję poranną kawę i zamierzam się ubrać. Oj, pospałam.
Małgosiu – ogarnij, co masz do ogarniania i opowiadaj. Ja zresztą mam do Ciebie prośbę – daj mi jeszcze raz linkę do anty-reklamiarza, proszę. Nie chcę, bo jak mi podał ostatnio, to Paweł wiedeński miał dobre kilka godzin roboty, żeby mi robaki i niechciane programy wyczyścić.  Podawanie jednego sera to ryzyko, że niektórzy goście mogą się poczuć zlekceważeni, bo akurat tego gatunku nie lubią i nie pomoże nawet jego największa dojrzałość i jakość. Znam osoby, które nie jadają serów pleśniowych, zwłaszcza takich z czarnozieloną pleśnią w środku. Ja nie lubię ementalera i cieszę się, gdy na desce jest wybór co najmniej trzech serów o różnej konsystencji i aromacie  ja tam się nei znam, ale efekt uzyskany na zdjęciach z różową panią przypomina mi coś, co nazywało się niebieską płukanką, dostępną kiedyś w drogeriach.
Starsze panie tego używały, na siwe włosy. Albo wyglądało to nobliwie(jedna ciotka), albo koszmarnie(większość zapamiętanych).. Tymczasem piekę ” chleb zmieniający życie”, na który przepis podała niedawno   Sprawdzona kuchnia/ . To właściwie nie chleb , bo nie ma w nim mąki, tylko płatki owsiane, słonecznik, siemię lniane, orzechy. Na pewno jest zdrowy, a czy smaczny, sprawdzę dopiero wieczorem, bo po pieczeniu musi odpocząć kilka godzin.
Gdy się zna upodobania stołowników, nie ma problemu z jednym serem na deser, jeśli nie – lepiej jest oferować wybór. kubnęłam kawałeczek – jest całkiem smaczny. Myślę, że wszystko dobrze się udało. Muszę poszukać najostrzejszego noża do krojenia. Doniosę o wynikach.
Kupiłam orzechy makadamia, opisywane niedawno przez Orkę i chwalone przez Nisię. Są prażone, w skorupkach, ale z nacięciami i specjalnym nożykiem pomocnym w otwieraniu. Na opakowaniu nie ma żadnego rysunku – instrukcji, a nożyk jest nietypowy. Wykombinowałam, że nożyk wkładam w nacięcie i uderzam tłuczkiem do mięsa. W każdym razie jakoś dobrałam się do środka i stwierdziłam, że te orzechy rzeczywiście są smaczne, łagodniejsze od laskowych o włoskich, trochę maślane w smaku, bo zawierają więcej tłuszczu od tamtych. Chętni do eksperymentowania z makadamia mogą wybrać się po nie np. do Lidla.

trunek

Może mieć czerwony lub czarny cylinder. Platynowy czy złoty nie w moim guście lecz z tak ekstrawagandzkim dżentelmenem też sporadycznie można przejść kilka kroków. Błękit toleruję na niebie i w sadzawce, niemniej ciemny niebieski cylinder, dobrze wyszczotkowany, mile widziany jako nakrycie głowy kompana do spaceru. co do wczorajszego pytania – polędwiczkę z powodu jej wielkości, czyli w tym wypadku małości lepiej suszyć w gazie. To jedyny powód. Pończocha byłaby za duża. Powodzenia w domowym przetwórstwie ! Nie przepadam za destylatami, dlatego po koniak, winiak. whiskey i inne takie sięgam niezwykle rzadko i raczej do towarzystwa. Jeżeli mam z własnej woli jakieś wybrać, to te na bazie owoców : palinkę, calvados, kirsch, śliwowicę i to, co Lulek pędził z gruszek. Takie 40 – 50 ml kiedy paskudnie na dworze, znacznie ubarwia wieczór. Przypomnienie Jagermeistera spowodowało, że zajrzałam w głębiny barku i znalazłam ledwo napoczętą butelkę tego trunku. Sympatia do nalewek, które stoją w spiżarni skazała na zapomnienie ten ziołowy alkohol. Po próbie zostawiam butelkę ponczu specjalistom od marketingu. Niech oni się męczą – kobiety to też ludzie :)
15% alkoholu, w dodatku w trunku podgrzanym w mikrofalówce to zwyczajny rozbój na gościńcu szumnie życiem zwanym. Nic tylko pasy drzeć…przepraszam, muszę się napić czegoś na uspokojenie. Być gniewnym staruszkiem jest lżej po pijanemu :)
(Butelka Lagavulin kosztuje tutaj ponad 120 dolarów, w dodatku nawet nie nowej, ale szesnastoletniej. To także woła o pomstę do nieba. Wszystkie te specjalne butelki, kieliszki, kusztyczki, podstawki, rżnięte kryształy, lawetki to osobny temat) Po próbie zostawiam butelkę ponczu specjalistom od marketingu. Niech oni się męczą – kobiety to też ludzie :)
15% alkoholu, w dodatku w trunku podgrzanym w mikrofalówce to zwyczajny rozbój na gościńcu szumnie życiem zwanym. Nic tylko pasy drzeć…przepraszam, muszę się napić czegoś na uspokojenie. Być gniewnym staruszkiem jest lżej po pijanemu :)
(Butelka Lagavulin kosztuje tutaj ponad 120 dolarów, w dodatku nawet nie nowej, ale szesnastoletniej. To także woła o pomstę do nieba. Wszystkie te specjalne butelki, kieliszki, kusztyczki, podstawki, rżnięte kryształy, lawetki to osobny temat)
Znajomy lub rodzinny smakosz whisky i burbona nigdy nie sprawia kłopotu jeśli chodzi o zakup prezentu.
Nie zmieniłam hasła, które pojawia mi się przy logowaniu i ten komentarz pojawi się pod innym nickiem, a na razie czeka.